Delicja
Dziś rano Ruska miała przyjechać po konie, które kupiła mianowicie po Morgane, Luxura i Jarvisa. Była godzina 8:30, gdyż ustawiłam sobie budzik na 7:00. Gdy tylko się obudziłam szybko wstałam i w biegu się ubrałam. O 9:00 miała przyjechać Ruska z przyczepami, a ja nawet śniadania nie zjadłam. Ale co tam, licho to, ważne żeby zdążyć. Trzydzieści minut minęło mi błyskawicznie, po prostu masakra. Po chwili na teren wjechały 3 przyczepy z Ruską na czele. Szybko pobiegłam na zewnątrz i z ogromnym uśmiechem przywitałam gości.
- Hej Rus, co tam u ciebie słychać? Jak tam Stark's? Opowiadaj jak tam Rayan i Sky? - zapytałam.
Zaatakowana gradem pytań wysiadłam z wynajętego auta i uściskałam Delkę najmocniej jak potrafiłam.
- Nie gadaj tyle, tylko pokazuj mi moją chrześniaczkę! A jak widać Ray i Sky żyją. Stark's stoi i ma się dobrze, no a u mnie po staremu. - Uśmiechnęłam się.
Skinęłam na Rayana i Chrisa, którzy poszli do stajni by obejrzeć koniska. Kyrah gdzieś mi umknęła, Megan i Emilie także rozpłynęły się w powietrzu... No nic. Ruszyłyśmy do domu, bym mogła przywitać się z Nadią. Nadusią. Nadusiątkiem.
- Nooo, Delka, gdzie ona jest?... - zapytałam nie mogąc jej znaleźć.
Nie omieszkałam sprawdzić także lodówki, skąd podebrałam kilka truskawek.
- Na dworze z Nickiem. Mała jest zachwycona bo oglądają konie, które szaleją na pastwisku - odpowiedziałam.
Ruska poszła ze mną do Nadii i od razu wzięła ją na rączki i zaczęła się z nią bawić.
- Ok, zaraz Rus idziemy do koni, przyszykujemy je na podróż. Może chcesz się czegoś napić albo zjeść? - zapytałam
- Zależy co masz - odparłam z szerokim uśmiechem.
- No dziś specjalnie ugotowaliśmy twoje ulubione danie :)
- Haha, czyli?
- Czyli Shake, frytki, hamburger pasuje? :D
- Nie do końca... Cóż, nie lubię hamburgerów, moja droga Delicjo. Jestem fanką cheeseburgerów- zapamiętać na całe życie! - powiedziałam ze śmiechem. Nadia koniecznie chciała zostać z tatusiem na pastwisku, więc ostatecznie musiałam się z nią pożegnać i poszłam z Del do domu, coby przygotować nasz bardzo zdrowy obiad.
Po pół godzinie obiad był już gotowy zwołałyśmy wszystkich i zabraliśmy się do jedzenia. Jeszcze chwilkę pogaduszek, a potem poszłyśmy do stajni, aby przygotować konie.
Kiedy tylko weszłyśmy do stajni - podeszłam do Luxury'ego. Mój kochany chłopak wcale się nie zmienił, jak zawsze kochany i nieprzyzwoicie piękny. Wyprowadziłam go z boksu, a na korytarzu założyłyśmy mu ochraniacze transportowe. Przy na zewnątrz. Panowie stajenni uporali się już z Jarvisem i Fayką, więc dość sprawnie zapakowaliśmy wszystkie koniska.
Po chwili niestety musiałyśmy się pożegnać, więc podeszłam do koników i się z nimi pożegnałam. Z Ruską też wyściskałyśmy się, a wyściskałyśmy.
- To co do następnego razu? - odparłam smutna.
- Mam nadzieję, ze szybciej niż ostatnio. - Uśmiechnęłam się. - Przyjedź do nas, bo zrobiło się ciepło, więc można śmigać w tereny. A mamy niesamowite widoki - powiedziałam.
Widząc, że wszystko jest już gotowe kazałam Sky wsiadać, gdy tylko pożegnała się ze wszystkimi. Zapakowaliśmy się do samochodów i odjechaliśmy w siną dal. To jest w stronę lotniska.
Podróż przebiegła spokojnie i bez komplikacji. Kiedy udało się nam dotrzeć do domu, od razu wypakowaliśmy rumaki. Były zmęczone, ale widząc gigantyczne pastwiska humory znacznie się poprawiły. Chłopaki zdjęli ochraniacze, a potem pomogli mi wyprowadzić koniska na oddzielne padoki, gdzie mogły dojść do siebie i rozprostować nogi.
Sama nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na pytanie: za którym z nich stęskniłam się najbardziej? Chociaż... Chyba chodzi mi o Luxury'ego. Był jednym z moich pierwszych koni, jeszcze z czasów Białej Róży. Pogłaskałam go po chrapach i obserwowałam jak zapoznaje się z otoczeniem. Pogoda dopisała, więc przebywanie tam było jeszcze przyjemniejsze.
- Dobrze, ze jesteście w domu - powiedziałam cicho.
No dobrze, nie czas na sentymenty. Musiałam jeszcze nakarmić koniska i zamieść w stajniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz