Po treningu skokowym z Avengerem i Casablancą poszłam do domy, by odsapnąć i w spokoju poczekać na obiad. Dziś dyżur miała Vienne, toteż liczyliśmy na coś dobrego. Miała dziewczyna talent do gotowania, niestety nie można tego powiedzieć o mnie... Do salonu, w którym sobie spokojnie czekaliśmy, weszła Megan z dziwną miną.
- Oho, coś odwaliłaś... - wymruczał Harry, przyglądając się jej z ciekawością.
- I tak, i nie... Russ, bo to jest tak, że kogoś zatrudniłam...
- Aha - odparłam z inteligentną miną. - Rozwiniesz?
- Moja kuzynka potrzebowała zajęci, bo stajnia, w której pracowała zbankrutowała... No i zaproponowałam, że przecież może -
przyjechać do nas. Przyjechała ze swoim kumplem.
- To już?! Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?
- Właśnie teraz... Oj no dobra, nie złość się, dobrze będzie. - Uśmiechnęła się pogodnie i położyła ręce na biodrach. - Pomoc się przyda.
- Niech ci będzie... Ale oni znają się na koniach, mam nadzieję?...
- Tak, pewnie! To znaczy Emilie się zna, bo ten gość to nie wiem, nie znam...
- Okey, sprawdzimy ich po obiedzie,, zgoda?
- Dzięki! - krzyknęła pogodnie i poleciała na dwór, gdzie zapewne czekali nasi nowi pracownicy...
Emilie była kruchą brunetką o bystrym spojrzeniu. Charakterem przypominała mi Vienne, była nieśmiała i cicha. Natomiast jej kumpel - Danny - okazał się być dużo bardziej pewnym siebie młodzieńcem o ciemnej karnacji i czarnych, krótko przyciętych włosach.
Zjedliśmy pizzę, a potem rozdzieliliśmy się, by popracować z końmi. Sky, Val i ja poszłyśmy z nowymi do stajni ogierów. Daniel przyznał się, że z końmi miał do czynienia tyle, co ze smokami, więc dostał robotę stajennego. Zamiatanie korytarzy i drobne naprawy go zadowoliły, więc zajęłam się Emilie. Żeby porządnie ją sprawdzić przydzieliłam jej En Sabah Nuhra. Niech się wykaże, a co! Ogier stał w boksie i obserwował nas, gdy Sky poleciała po szczotki, uwiąz, bat i kantarek. Przekazała to Emilie, a dziewczyna nie zdradzając ani odrobiny strachu weszła do jego boksu. Gniady prychnął na nią i stulił uszy, podnosząc łeb, ale ona nawet nie myślała by uciekać. Pogłaskała go po łopatce, potem szyi, ciągle do niego mówiąc. Wyraźnie się uspokoił, a kiedy go wymasowała - zupełnie przestał dokazywać. Przywiązała go do drzwiczek i spokojnie zaczęła czyszczenie.
- Dobrze ci idzie - powiedziałam z uśmiechem - Nurek jest... trudny.
- Dzięki - odparła łagodnie. - Trudne konie są najlepsze - dodała, odwzajemniając gest.
Zgadzam się w stu procentach. Szybko uporała się z pielęgnacją, choć gniadosz chciał więcej.
- Wyprowadźmy go na halę - poleciłam, a Emilie skinęła głową i wyszła z Nuhrkiem na korytarz.
Poprowadziłyśmy ją odpowiednim korytarzem i chwilkę później ogier biegał już luzem. Dziewczyna przystanęła w środku i obserwowała jak szaleje i cieszy się z brykania. Tymczasem my usiadłyśmy sobie na trybunach. Postanowiłam się nie wtrącać i dać młodej całkowicie wolną rękę, cokolwiek by się nie działo. Sabah nie miał dość; ciągle galopował po całym pomieszczeniu, wierzgał i zachowywał się jakby wstąpił w niego sam szatan.
Do środka weszli Megan i Ray, którzy dołączyli na nas, ciekawsko zerkając na poczynania nowej trenerki.
- I jak? - zapytała Meg, starając się zachować obojętny ton.
- Z czyszczeniem poradziła sobie śpiewająco. Póki co daje się Nuhrkowi wyszaleć.
- Zaufaj mi, wie co robi - odpowiedziała pogodnie i usadowiła się na ławeczce.
Cicho parsknęłam śmiechem i zabrałam Rayowi telefon żeby zrobić arabowi kilka zdjęć. Wykonywał ciekawe powietrzne ewolucje. Zaczął zwalniać do kłusa, aż w końcu zatrzymał się i popatrzył na Emilie, która zareagowała wyciągniętą rękę, każąc mu biec dalej. Ogier trzymał się dość blisko, poruszał się po okręgu, kilkanaście metrów od niej. Raz na jakiś czas gestem prosiła go o zmianę kierunku. Ogier prezentował się naprawdę dobrze. Cudownie podnosił kopytka, niemal zawieszając się w powietrzu z każdym krokiem energicznego kłusa. Stopniowo opuszczał głowę i łypał na Em, mieląc pyskiem. Dziewczyna w pewnym momencie
przestała się obracać, a Sabah zwolnił do stępa, po czym zatrzymał się. Niepewnie popatrzył na jej plecy, a następnie niby od niechcenia podszedł do brunetki. Kiedy szturchnął ją chrapami - otrzymał kawałek marchewki. Był z siebie bardzo zadowolony. ;)
- Dobrze, teraz założymy kantar... - powiedziała wprowadzając słowa w czyn.
Nuhr nawet nie drgnął, pozwolił jej na to bez żądnego "ale". Dopięła długi uwiąz i spojrzała na bacik, jednak zaniechała użycia go. Łagodnym ruchem zaprosiła go do stępa. Sama szła u jego boku, co jakiś czas zatrzymując go i jednocześnie chwaląc za poprawnie wykonane ćwiczenie. Po jakimś czasie biegała z nim w kłusie, a jeszcze później - w galopie. Koń słuchał się jej bez dwóch zdań. Uważał na to by na nią nie nadepnąć, ani nie wyrwać lonży, co było dużym osiągnięciem. Dbał o swoją nową przyjaciółkę. Kiedy Emilie miała pewność, że koń jej zaufał - odpięła uwiąz. Chciała by podążał za nią z własnej woli i tak się stało. Sabah posłusznie szedł za brunetką i zatrzymywał się lub przyspieszał w tym samym momencie, w którym robiła to ona. W końcu przeszli do ćwiczeń nad postawą "stój". Dziewczyna z powrotem zaczepiła linkę i stanęła przed nim z batem, służącym jedynie jako wskazówka. Podniosła go pionowo, a ogier posłusznie wyciągnął szyję i podniósł głowę. Stał do nas przodem, więc nie bardzo mogłam ocenić jak wygląda reszta jego ciała. Emilie chyba sobie o tym przypomniała, bo zerknęła na nas i gestem przesunęła konia, po czym ponownie poprosiła go o przybranie pozy. Mmmm... jeden z piękniejszych koni jakie widziałam... Nuhr prezentował się perfekcyjnie. Wspaniałe ustawienie. Głowa, szyja, nogi, tułów...
Em również uznała, że koń wykonał zadanie idealnie i przećwiczyła je jeszcze tylko kilka razy, zawsze chwaląc go i zachęcając do dalszej współpracy. Poklepała go po szyi i odpięła uwiąz. Zaczęła biec przed siebie, a ogier pogalopował za nią. Gwałtownie zawróciła, po czym jak gdyby nigdy nic uciekła na drugi koniec hali. Osłupiały ogier chwilę stał, po nagłym zatrzymaniu, a potem dogonił ją, radośnie zarzucając grzywą.
- Jezu, czemu wcześniej mi o niej nie mówiłaś?!- Zapytałam z wyrzutem, a Meg wzruszyła ramionami, uśmiechając się z satysfakcją.
- Czyli może zostać?...
- Musi.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie, a En Sabah wydawał się być równie zadowolony. Nie doświadczył jeszcze zabawy w berka, a po dzisiejszym dniu mógł śmiało stwierdzić, że to uwielbia.
Po kilku minutach Emilie uspokoiła konia i już w stępie wodziła go za sobą po całej hali. Minął chyba kwadrans zanim stwierdziła, że odpoczął i dzisiejszy trening można już skończyć. Pozbierała rzeczy i skinęła na nas głową, dając znak, że jest gotowa do wyjścia.
Zgodnie zeszliśmy na dół.
- Masz tę pracę, nawet gdybyś nie chciała. To było świetne! – powiedziałam radośnie i pogłaskałam spokojnego jak nigdy Nuhrka po czole.
W odpowiedzi uśmiechnęła się serdecznie i poklepała konia. Wraz ze Sky odprowadziłam ich do boksu, gdzie ogier dostał jeszcze kilka smakołyków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz