piątek, 4 lipca 2014

Trening skokowy

Sky & Laufey Freeze
Emilie & Weapon X
Ruska

Dziś rano byłam umówiona na jazdę ze Sky i Emilie, ale ze względu na to, że moja alergia na pyłki dokuczała jakoś mocniej niż zazwyczaj - postanowiłam pojawić się na placu wyłącznie w celu ustawiania przeszkód, marudzenia na gorąco i instruowania dziewczyn. Nie mogą mieć za dobrze.

Poszłam do stajni, gdzie obydwie amazonki czyściły już swoje wierzchowce. Laufey i Weapon mieli boksy tuż obok siebie, więc usiadłam pod ścianą na przeciwko i przyglądałam się przygotowaniom.
- Kupiłam kolejne trzy konie... - wyznałam, a Valentine parsknęła śmiechem.
- A wiesz, że to już uzależnienie?
- Tak, zauważyłam... Ale no co, są cudowne. Kasztanowata wyścigówka i dwa rumaki do WKKW, klacz i ogier.
- Tak, tak. Tłumacz się.
Zrezygnowana pokręciłam głową i przysunęłam do siebie skrzynkę ze szczotkami, która leżała obok. Z nudów wyczyściłam zgrzebło z sierści i złorzeczyłam na wszechobecny upał.
- Że też musieli nam zająć halę... - mruknęła Val, zdając sobie sprawę, że cisza jej nie odpowiada.
- Jakoś przeżyjemy. Jest dziewiąta, upały dopiero się zaczną.
Obydwa ogiery grzecznie stały na miejscach i pozwalały się czyścić. Nie musiały być nawet przywiązane. Kiedy dziewczyny zakończyły pielęgnację - założyły sprzęt. Freeze miał na sobie ciemnozielony komplet, a X-men żółty. Wstałam, bo nadszedł czas na wyprowadzenie koni na zewnątrz. Stukot kopyt był jednym z najmilszych dźwięków. Kiedy już znalazłyśmy się przed stajnią - dziewczyny wsiadły i ustawiły sobie puśliska na odpowiednią długość.
- Dobra, to idziemy na plac - powiedziałam tak wesoło, jak się dało i ruszyłyśmy wzdłuż budynku. Konie na padokach podbiegały do nas, wyciągając chrapy do kolegów, ale oni odpowiadali tylko cichutkim rżeniem i parskaniem. W dwie minuty doszliśmy na miejsce; otworzyłam bramkę i wpuściłam tam dziewczyny.
Stępowały w przeciwnych kierunkach. Po jednym okrążeniu, wykonanym po to, by zaznajomić koniska z otoczeniem, zaczęły sobie organizować jazdę. A ja zaczęłam kichać.
Laufey jak zwykle zamiast wolt uskuteczniał jakieś jajka czy elipsy, a Weapon chyba miał lenia. Dziewczyny starały się zaangażować konie i wciąż wymyślały nowe ćwiczenia. Sky postawiła na okręgi przeróżnej wielkości, a Emilie wykonywała głównie serpentyny. Obydwie starały się często zmieniać tempo. Na dłuższych ścianach z reguły przyspieszały rumaki prawie do kłusa, na krótszym zwalniały. Na przekątnych pozwalały koniom wyciągnąć szyję. 
- To co? Potruchtacie sobie? Ja się zajmę drążkami... 
Dziewczyny skinęły głowami i wypchnęły rozochocone koniska do kłusa. Zdjęłam w przeszkód pięć drągów, a kiedy ustawiałam je na ziemi w równych odległościach, amazonki zaczęły pracować na woltach w szybszym chodzie. Mocno wyginały konie, wjeżdżały na przekątne by je porozciągać, wykonywały wszelakie wężyki i serpentyny, a także zmieniały tempo. Weapon pięknie wyciągał nóżki, gdy Em docisnęła łydki do jego boków, chcąc osiągnąć imponująca prędkość. Natomiast Laufey zaczął składać się podczas łagodnego kłusika po łuku. 
- Dobra, moje drogie! Drążki!
Sky miała bliżej, więc skierowała hanowerka na przeszkodę. 
- Krzywo, kochanie. 
Laufey odbił jej na lewo i w efekcie nie pokonał ostatniej belki. Zrobiłam głupią minę i przeniosłam wzrok na Emilie. Amazonka poradziła sobie znacznie lepiej. X-men pięknie się pod nią rozluźnił, a jednocześnie wczuł w to, co robi i świetnie wykonał zadanie. 
Sky spróbowała ponownie. Tym razem wyszło im idealnie, koń nawet nie puknął,
- Tak trzymać. 
Odeszłam pod płot, a one przejechały sobie przez drążki jeszcze kilka razy, z równych najazdów. Kiedy pracowały nad przejściami w stępie i kłusie, ja zajęłam się ustawianiem niskich przeszkódek. Zrobiłam dwa krzyżaki i stacjonatę na rozgrzewkę. Nie miały więcej niż 30 cm. 
- Sky?
- Okey...
- Z kłusa. 
Powstrzymanie Laufey'a przez zagalopowaniem okazało się trudniejsze niż obie sądziłyśmy. Dziewczyna skupiła się na utrzymywaniu go, co zaowocowało tak koślawym skokiem, jak tylko jest to możliwe. 
- Wróżę Ci wielką przyszłość...
- No poprawię! - krzyknęła trochę rozkojarzona. 
- Tego oczekujemy, dawaj. Uda się.
Em usunęła się w kąt, by dać młodej pole do popisu nam miniaturową stacjonatą. Sky ładnie najechała, a koń przestać tak zasuwać. Amazonka mogła bez trudu opanować sytuację. W odpowiednim momencie dodała impuls i zrobiła półsiad, oddając koniowi trochę wodzy. 
- Pięknie! - pochwaliłam ją, a ona poklepała konia i uśmiechnęła się. - Emmm! Dasz radę, czy obniżyć?
Emilie wytchnęła język i najechała na przeszkodę. Raz dwa i w pięknym stylu oddała skok, a Weapon wesoło parsknął. 
Obydwie wykonały ćwiczenie jeszcze dwa razy, w tym raz z drugiej strony. 
Wtedy przyszedł czas na galop. Konie miały jechać w różnych kierunkach, w tym celu Sky zrobiła półwoltę i niemal od razu zmieniła chód. Em zrobiła to zaraz po niej. 
Rumaki miały w sobie masę energii, więc rozładowanie jej zajęło dziewczynom kilka ładnych minut. Zmieniały kierunku, jeździły po kołach, ćwiczyły przejścia między chodami... 
Zajęłam się podwyższeniem przeszkód, ale nie dużo. Jakieś 10 cm. 
- Kto pierwszy?
- Jaa! - wyrwała się młoda.
- No dobra. To słuchaj, bo nie będę się powtarzać. Najpierw krzyżak, potem stacjonata i dwa oksery, tak?
- Okey. 
Spięła konia do galopu, a on nawet nie chciał się sprzeciwiać. Ładnie zaatakował krzyżaczka i równie dobrze pokonał kolejne trzy przeszkody. Troszkę za wcześnie odbił się przy ostatniej, ale uratował skok. 
- Pani Em. Zapraszam panią do skoków z szanownym rumakiem.
- Oczywiście, biegniemy. 
Z uśmiechem przeskoczyła pierwsze wielkie wyzwanie, a potem miała małą kłótnię z X-menem. Koń dopiero się uczy, więc cierpliwie wyjaśniła mu co trzeba  i na szczęście wyrobiła się przed stacjonatą. Dalej bez zarzutu. 
- To zostawię oksery, a resztę podwyższę do 90. Dodam wam okserka i doublebarre'a.
Nie oponowały, więc zabrałam się do roboty. Po krótkiej przerwie technicznej, dziewczyny mogły sprawdzić się przy trochę wyższych przeszkodach. 
Tym razem pierwsza była Emilie. Nakierowała Weapona na start i bardzo dobrze pokonała dwie przeszkody. Koń pracował dziś niemal idealnie. Doskonale zgrywał się ze swoją partnerką i było widać gołym okiem, że stara się jej zaimponować. Przed szeregiem nieco się rozkojarzył i skoczył byle jak, jednak ogólnie byłam z niego zadowolona. Wysokość nie stanowiła dla niego problemu, wszystko pokonywał z zapasem.
- Sky, dziecko drogie, twoja kolej. 
Dziewczyna najechała dość krzywo i nie byłam pewna, czy Laufey jej nie wyłamie, ale nie. Udało się. Koń przeskoczył i pogalopował dalej - na doublebarre'a. 
Ochoczo mknął na przód, atakując kolejne przeszkody w dobrym stylu i idealnym tempie. Był szybki i dokładny. Trochę kładł się na zakrętach, które Sky zawsze i nieustannie ścinała, ale radził sobie świetnie. Cudownie poszedł mu szereg, trochę gorzej stacjonata, gdzie źle się wybił. Ale zrzutek nie było. 
- To teraz 110 i kończymy, bo zrobi się za gorąco. Już po dziesiątej. 
- Ok, ok, ustawiaj Russ. 
No to zabrałam się do ustawiania. Z krzyżaków zrobiłam stacjonatę i oksera. Kilka minut i parkur był gotowy, dziewczyny miały wymyślić własną kolejność. Na pierwszy ogień poszła Sky, wybrała ambitną trasę. Laufey dał się jej prowadzić, a do każdego zadania pochodził z odwagą, nawet nie chwilę się nie dekoncentrując. Sky uważnie odbierała każdy jego sygnał i skupiała się na kolejności przeszkód oraz wybieraniu odpowiednich dróg najazdu. Ostatecznie byłam z nich bardzo, bardzo dumna. 
- Ej, brawo, brawo! - krzyknęłam, gdy skończyła. - Po Em powtórzysz. 
Wtedy Emilie brawurowo najechała na pierwszą stacjonatę. Chyba zamierzała skupić się na szybkości. Dla Weapona było to prawdziwe wyzwanie, bo nie dość, że przeszkody były dla niego dość wysokie, to jeszcze każą mu pędzić... No, ale nie wyglądał na złego. Wręcz przeciwnie. Cieszył się, że stawiamy przed nim takie trudności. Starał się jak mógł. Emilie wiedziała, co robi i przekazywała mu mnóstwo jasnych wskazówek, które znakomicie przyswajał i wprowadzał w życie. Wybijał się w odpowiednich miejscach i z odpowiednią siłą. Pięknie pokonywał zakręty i doskonale poradził sobie przy zmianie kierunku, jaką zaserwowała mu amazonka. I kiedy myślałam już, że wyszło im na szóstkę z plusem...
- Uuu, zrzutka!... 
Na ostatniej przeszkodzie... No nic. Poprawiłam drąg i dałam znać Sky, mogła przećwiczyć po raz ostatni. Wybrała sobie inną trasę i po niedużej wolcie - ruszyła. Laufey był już trochę zmęczony i widziałam, że stracił początkowy zapał. Był to mały sprawdzian dla równie utyranej Sky. Musiała zmobilizować nie tylko siebie, ale i konia. 
- Dasz radę! - powiedziała, gdy przejechała obok, w stronę drugiej przeszkody. 
I dała. Ładnie oddali skok i bez problemów pomknęli dalej. Mimo tego całego gorąca pokonali parkur na czysto. Rozwijają mi się dzieci i konie... 
- Emka! Działaj!
Emilie wybrała dokładność. X-men wybrał pędzenie na złamanie karku. W efekcie ich przejazd był nieco... chaotyczny. Ale jak na szajbę, która odbiła naszemu drogiemu ogierkowi, to amazonka poradziła sobie świetnie. Koń śmigał nie bacząc na nic. Nie specjalnie interesowała go kolejność przeszkód, czy nawet ich rozmieszenie...
- Jadę jeszcze raz - powiedziała Em, a ja skinęłam głową, jakbym miała coś do gadania. 
Tym razem Weapon się ogarnął. Pozwolił trzymać się w ryzach, a w połączeniu z energią, która niespodziewanie się w nim pojawił, pokazał jak idealnie przejechać parkur. Był szybki i ważny. Nie miał ani jednej zrzutki czy wyłamania. Amazonka pochwaliła go na koniec i zwolnił do kłusa. Tym chodem pokonała dwa okrążenia i oddała mu wodze. Sky już dawno poruszała się stępem swobodnym. 
Przez jakieś 8-10 minut chodziłam sobie z nimi po placu, a potem otworzyłam bramkę i ruszyłyśmy do stajni. Tuż przed wejściem zsiadły i zdjęły siodła, które powiesiłam na płocie razem z czaprakami, podkładkami i ochraniaczami. Koniska trafiły do boksów po uprzednim polaniu kopyt wodą, a my poszłyśmy się lenić przed telewizorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz