piątek, 7 lutego 2014

Trening crossowy

Ruska &  Stark Tower
Miśka &  *Tornada
Alex &  *Coffey

Siedziałam na Starky przed stajnią i próbowałam wytrzymać piorunujące spojrzenie Alexa, który dosiadał Coffey. Popręgi podpięte, puśliska idealne, rękawiczki obecne. Czekaliśmy już tylko na Miśkę i Tornadę.
- Wiesz, że cię nienawidzę - mruknął rozdrażniony jeździec.
- Wiem, wiem. Tylko, że ty ostatnio nienawidzisz wszystkich... - odparłam, a dosłownie sekundę później ze stajni wyskoczyła Mi i ruda kobyłka. Dziewczyna szybko wskoczyła na konia, poprawiła co trzeba i mogliśmy ruszać na podój toru crossowego.
Coffey szła żwawym stępem kilka metrów przed mną i Miśką. Wszystkie trzy klacze były chętne do pracy i energicznie maszerowały po piaszczystej alejce, prowadzącej na nowiutki tor. Warunki na cross u nas były, więc humory podczas dojazdu dopisywały. Dotarcie na miejsce zajęło nam kilka minut, toteż później porobiliśmy sobie trochę wolt, ósemek, zwrotów... Rozciągaliśmy konie i próbowaliśmy się z nimi jak najlepiej zgrać. Wcześniej poprosiłam stajennych żeby przynieśli nam tu parę drągów, więc kiedy tylko zakłusowaliśmy - mogliśmy na nich popracować. Stark póki co była spokojna i nie bała się tych wszystkich dziwnych przeszkód, które ją otaczały. Najechałam na drążki i dodałam łydki, a ona ładnie przejechała przez nie, podnosząc kopytka. Tornada wykonała ćwiczenie równie dobrze. Alex najwyraźniej czekał aż się stamtąd usuniemy i uskuteczniał przejścia step-kłus, kłus-stęp. Przejechałyśmy drążki jeszcze kilka razy, z różnych najazdów; w końcu łaskawie odeszłyśmy na niewielkie wzniesienie. Wjeżdżałyśmy na nie, pilnując by konie robiły to w kłusie, a potem zjeżdżałyśmy, przyzwyczajając je do tego typu przeszkód. Coffey niemal frunęła nad rozłożonymi na ziemi belkami. Ogólnie miała dobre tempo, angażowała zad i ganaszowała się, kiedy tylko jeździec ją o to poprosił.
Po kilku kolejnych minutach rozgrzewki przyszedł czas na galop. Każde z nas wybrało sobie jakieś sporawe koło. Nie miałam problemem z wypchnięciem Tower, młoda grzecznie szła do przodu, chociaż czułam, że robiła się spięta, kiedy przejeżdżałyśmy obok pewnej przeszkody ozdobionej siecią z pająkami. No nic, zawsze uspakajałam ją na tyle, by nie zmieniała trasy..
Tornada była niesamowicie grzeczna, starając się przypodobać amazonce, żeby ta pozwoliła jej skakać jak najwięcej. Ruszała galopem od ruchu biodra i utrzymywała dobre tempo, angażując do biegu całe ciało. Uważnie słuchała sygnałów i kiedy tylko jakiś otrzymała - wykonywała go bez mrugnięcia okiem.
Coffey machała głową i niecierpliwiła się, jednak Alex potrafił sobie z nią poradzić i uspokoić siwą. Biegła dość szybko, ale pod pełną kontrolą.
Porobiliśmy kilka ćwiczeń w galopie, a później na chwilę zwolniliśmy do kłusa. Zdecydowaliśmy się wybrać dwie najprostsze przeszkody do drugiej części rozgrzewki. Kłoda i żywopłot najpierw pokonywaliśmy osobno, a potem jako szereg. Żaden wierzchowiec nie miał problemu.
- To co? - zapytała Miśka, zwalniając do stępa.
- Tutaj są same takie przeszkódki, także bym pojechała na Starky. Z Torni też możesz tutaj się przejechać, ale za lasem jest coś idealnego dla niej, a Coffey ma tor  dla siebie taaam. - Wskazałam kierunek.
- Dobra to jeźdź i nas potem zaprowadzisz.
- Tylko błagam, nie pozabijajcie się.
- Zobaczę co da się zrobić, leć już.
Ustawiłam sobie Starky na domyślnej linii startu i kiedy byłyśmy gotowe dodałam impuls. Klacz ruszyła z kopyta i rozpędzała się przed kłodą. Później miniaturowy stół... Porządnie się przed nam zawahała, ale kiedy docisnęłam łydki i odpowiednio nakierowałam ją na środek przeszkody - dała radę. Była z siebie bardzo dumna, bo bryknęła i rozluźniona pobiegła na żywopłot. Miałyśmy przed sobą kawałek pochyłego terenu, na dole umieszczono długą sadzawkę. Stark rozpędzała się górki i radośnie wskoczyła do wody, co tylko dodało jej energii. Tam miałyśmy do pokonania dwie wąskie drewniane bariery. Klaczce udało się dobrze wycelować i sprawnie pojechałyśmy dalej. Jeszcze tylko miniatura mostu i rów. Tak jak pierwsza poszła świetnie, tak przy drugiej nie zdążyłam zareagować i Tower zatrzymała się tuż przed nią. Zawisłam na szyi, ale udało mi się wrócić w siodło.
- Kochana, czego ty się boisz?... - szepnęłam robiąc woltę, na której zagalopowałam i zrobiłam ponowny najazd.
Tym razem mocno na nią uważałam i dodałam mocny impuls, miała problem z wybiciem, jakoś tam się zawahała, ale przeskoczyła i zaraz po wylądowaniu poleciała przed siebie uciekając od tego strasznego miejsca.
Odcinek dzielący nas do mety przebyłyśmy ekspresowo. Tam czekała już na nas reszta, więc zwolniłam do kłusa  i w tym chodzie wszyscy udaliśmy się na wąską ścianę lasu. Tam zbudowano tor do crossu na poziomie easy.
Miśka i Tornada ustawiły się w odpowiednim miejscu i nagle ruszyły na pierwsza przeszkodę. Standardowa kłoda, pokonana bez problemu. Dość szybko musiały się zmierzyć ze sporą pochyloną skrzynią. Torni miała pewne wątpliwości, ale Mi szybko je rozwiała. Przed nimi malował się długi odcinek do biegu, a na jego końcu czekały dwie przeszkody. Drewniana, na planie krzyża oraz miniatura ciężarówki. Obydwie bardzo ładnie, Torni dostała kopa energii i stół przeskoczyła z ogromnym zaangażowaniem. Migiem pokonały jakieś dwieście metrów dzielących je do sadzawki. Tornada wskoczyła tam jak golden retriever łapiący piłkę i popędziła na beczkę, którą zaatakowała w dobrym stylu. I nawet udało jej się z nią wygrać! Wybiegły z wody i po chwili wykonały łagodny zakręt, kierując się na wzniesienie. Kiedy były już na szczycie, musiały rozprawić się z kłodą i po kilkunastu metrach biegu po pochyłości, zeskoczyły na płaski teren. Tam jeszcze tylko szereg składający się z dwóch żywopłotów i wąska przeszkoda z ozdobnymi kwiatami.
Tornada docisnęła pedał gazu i pobiegła do mety tak szybko, jak tylko mogła. Miśka wyklepała ją po szyi i spokojnym kłusikiem pojechaliśmy na tor do crossu medium.
Kiedy siwa dowiedziała się, że to w końcu jej kolej, zaczęła się wiercić i machać łepetyną. Trochę się powyrywała, ale Alex ze znudzoną miną doprowadził ją do porządku, a potem docisnął łydki, jednocześnie wypychając ją do galopu. Tej klaczce nie trzeba dwa razy powtarzać i natychmiast rzuciła się do biegu. Przeskoczyła kłodę w sekundę i już mknęła na płotek, nie zważając na to, że najpewniej nie wyrobi na zakręcie. Jeźdźcowi udało się ją zwolnić i wprowadzić ją na łuk bez niespodzianek. Później gładko pokonali ów płot i już dużo spokojniej zaatakowali stół. Przyszedł czas na skrzynię, pochyloną do dołu. Fey dziwnie na nią patrzyła i chciała ją ominąć, albo posłać na nią Alexa, ale chłopak szybko wytłumaczył jej, że to nie jest dobry pomysł. Koślawo wylądowali i pognali do... Hmm, jak to opisać... Musieli zeskoczył z taki dół i chwileczkę później z powrotem wskoczyć na górę. Tak z grubsza. Ale udało im się, chociaż kiedy siwa wylazła z tego podziemia miała trochę wystraszoną minę, jakby pytała "co się właśnie stało?...".
Musieli zbiec ze wzniesienia, a następnie wskoczyć do jeziorka. Klacz zrobiła to chętnie i radośnie pokonała małą wąską przeszkódkę i beczkę, po czym musiała przeskoczyć jeszcze kłodę, umieszczoną na pograniczu wody i trawiastego brzegu. Pełna energii popędziła na szereg złożony z trzech drewnianych przeszkód, które troszeczkę różniły się wyglądem. Później tylko kolorowy stożek i dali w długą do mety. Coffey wyglądała na prze szczęśliwą. Kłusikiem udaliśmy się do stajni, a potem oddaliśmy konie Sky, Valentine i Megan, którzy mieli je rozstępować na hali. Sami udaliśmy się do domu, by odsapnąć i zjeść coś dobrego. Trening wypadł na prawdę dobrze. Stark przyzwyczaja się do przeszkód, które ja przerażają. Tornada jak zawsze w formie. A Coffey... Rany, ona jest genialna. Nie boi się, pójdzie wszędzie, gdzie zaprowadzi ją jeździec i co najważniejsze - ma wiele chęci do pracy.

1 komentarz:

  1. Zapraszamy na otwarcie Winter Mist na nowej witrynie! Odbędzie się licytacja koni z naszych działów hodowli!
    Crown's Ace of Pearl = albinosy
    Pride and Glory = konie czystej krwi arabskiej

    Tylko na wsks-winter-mist.blogspot.com
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń